Autobiografia Gessler w przedsprzedaży . Najsłynniejsza polska restauratorka postanowiła podzielić się sekretami ze swojego życia prywatnego. Jak można dowiedzieć się z krótkiego opisu książki, przedstawia ona drogę do sukcesu królowej polskiej gastronomii. Wbrew pozorom jak może się wydawać, nie była taka prosta.

Magda Gessler Z niecierpliwością czekasz na kolejne odcinki Kuchennych rewolucji, a wszystkie sezony Master Chefa znasz na pamięć? Jeśli wydaje ci się, że Magda Gessler nie ma przed tobą tajemnic, sprawdź swoją wiedzę w naszym quizie! Magda Gessler to w polskim show biznesie ikona. Kuchenne rewolucje z jej udziałem błyskawicznie stały się największym hitem stacji. Oprócz tego Magda ma jeszcze czas na bycie jurorem w Master Chefie, prowadzenie własnych restauracji i otwieranie kolejnych! A to tylko część z milionów rzeczy, którymi się zajmuje. Sprawdź, ile tak naprawdę wiesz o Magdzie Gessler. Magda Gessler zanim stała się sławna. Co słynna restauratorka robiła wcześniej? W rytmie serca - odcinki za darmo! Przegapiliście odcinek serialu W rytmie serca? Nie ma problemu! U nas znajdziecie wszystkie epizody z dwóch pierwszych oraz premierowe odcinki trzeciego sezonu całkowicie za darmo! Kliknij w grafikę i śledź przygody bohaterów serialu!
Prace nad filmem o Magdzie Gessler nabrały tempa. W związku z tym możemy poznać więcej szczegółów na temat produkcji. Co planuje słynna restauratorka? Przeczytajcie artykuł! Magda Gessler bez wątpienia jest jedną z najbardziej kolorowych oraz charyzmatycznych postaci polskiej telewizji. Jej barwna osobowość w końcu doczekała
Magdalena Ogórek w wywiadzie po raz kolejny wypowiedziała się na temat aborcji. Zasugerowała, że dzieci mogą zapłacić życiem za nieodpowiedzialność kobiet. Słowa gwiazdy TVP z pewnością dla wielu osób będą mocno kontrowersyjne. Magdalena Ogórek to jedna z najbardziej kontrowersyjnych postaci telewizji publicznej. Karierę rozpoczynała od polityki, pracowała między innymi w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, była także bliską współpracowniczką i członkinią sztabu wyborczego Grzegorza Napieralskiego. W 2015 roku sama wystartowała w wyborach prezydenckich jako kandydatka SLD, jednak bez sukcesu. Po rozstaniu z partią zajęła się dziennikarstwem i szybko zyskała popularność jako prowadząca "W tyle wizji", "Minęła dwudziesta" czy "W kontrze". Szczególnie w tym ostatnim nie brakuje kontrowersji, Ogórek w duecie z Jarosławem Jakimowiczem niejednokrotnie pozwalała sobie na złośliwe komentarze, wątpliwej próby żarty i bezpardonowe ataki nie ukrywa swoich mocno konserwatywnych poglądów, które może swobodnie głosić na antenie TVP Info. Podzieliła się nimi także w rozmowie z Żurnalistą, gdzie nawiązała do tematu aborcji. Jej słowa dotyczące usuwania ciąży przez kobiety jako poradzenia sobie z konsekwencją nieodpowiedzialnego zachowania z pewnością wywoła TAKŻE: Jakimowicz odpowie przed prokuraturą. Wraca sprawa 12-latki i handlu ludźmiMagdalena Ogórek ostro o aborcji. To sposób na uniknięcie odpowiedzialności?W rozmowie z Żurnalistą Magdalena Ogórek poruszyła temat prawa aborcyjnego. Jej zdaniem część kobiet mogłoby traktować usunięcie dziecka jako sposób na "niefrasobliwość".- Podtrzymuję to, że aborcja nie powinna być traktowana jako środek antykoncepcji. Popatrz, idzie kobieta na imprezę. Zachowuje się w sposób nieodpowiedzialny i miesiąc po imprezie odkrywa, że jest w ciąży. Teraz co?(...) Teraz tak, chwila niefrasobliwości i to dziecko ma zapłacić, powiem bardzo mocno, skrobanką za to, że ta mamusia, która go nie chce, na imprezie się zapomniała, tak? To miałam na myśli, mówiąc, że jest duża grupa wśród tych protestujących, która widzi niestety aborcję jako taki środek antykoncepcyjny. Coś mi nie poszło, to sobie pójdę na zabieg i mam z głowy - inaczej patrzy jednak na sytuację, w której kobieta zaszła w ciążę w wyniku w ciąży i ma zadecydować teraz, czy moje życie, czy tego dziecka. I tak samo w życiu bym nie narzuciła swojego zdania ofierze gwałtu, dlatego ten kompromis, który obowiązywał, był mi bardzo bliski - TVP Info wspomniała także o dzieciach, które ma urodzić się z Strona feministyczna mówi o tym, że istnieje podziemie aborcyjne i jak kobieta będzie chciała, to pojedzie do Czech, gdzie i tak tego zabiegu dokona. Ale teraz była druga strona medalu, że lekarz i rodzice szli na skróty, kiedy dowiedzieli się, że dziecko jest zdrowe, ale jest obarczone zespołem Downa, a na świat przychodzi zdrowa istota, tylko z tym dodatkowym chromosomem, prawda? Zresztą sam TVN robi program na temat takich dzieciaków. Wykorzystywano taki zapis, żeby pod pretekstem tej niepełnosprawności doprowadzić do aborcji (...) o już jest dla mnie odmówienie komuś życia, bo co innego jeżeli rzeczywiście lekarz ci mówi: "Proszę pani, pani jest w 5. miesiącu, jest duża szansa, że to dziecko w 6. miesiącu umrze, bo jest tyle wad...". Jeszcze masz wariant taki: rodzisz i oddajesz do adopcji. Zgadzacie się z opinią Magdaleny Ogórek? Wielki test o Magdzie Gessler! Pytanie 1 z 8. W którym roku urodziła się Magda Gessler? 1957. 1953. 1960. Dalej Nasi Partnerzy polecają Materiał Partnerski Te zabawki wspomogą rozwój

Dzisiaj zna ją każdy, ale nie każdy zna jej poruszającą i bolesną historię. Mowa o Magdzie Gessler, która jest cenioną, polską restauratorką, malarką, osobowością telewizyjną, felietonistką, a także właścicielką i współwłaścicielką kilkunastu restauracji. Choć bez wątpienia jest dzisiaj uznawana za kobietę sukcesu, okazuje się, że przeszła w życiu naprawdę wiele. Dowodem na potwierdzenie tych słów jest z pewnością jeden z ostatnich wywiadów dla magazynu „Na żywo”, podczas którego restauratorka wyznała, jakie były powody rozstania z mężem. Pierwszy związek Przypomnijmy, że w latach 80. ubiegłego wieku Magda Gessler wyszła za mąż za korespondenta tygodnika „Der Spiegel”, Volkharta Müllera. Niestety, nie było im dane cieszyć się wspólnym szczęściem długo – mężczyzna zmarł w 1986 roku. Drugi związek i obojętność męża Po bolesnym odejściu partnera, gwiazda wróciła do polski, gdzie wyszła za członka rodziny warszawskich restauratorów, Piotra Gesslera, z którym ostatecznie się rozstała. Jak się teraz okazuje, przyczyną miała być obojętność mężczyzny na problemy zdrowotne restauratorki, u której 32 lata temu podejrzewano chorobę nowotworową. Magda przeżywała wtedy bardzo trudne chwile, ponieważ taka diagnoza mogła wiązać się z przekreśleniem wielu planów. Niestety, nie mogła liczyć pomoc ze strony „ukochanego”. Magazyn „Na żywo” przytoczył słowa restauratorki, w których wyraziła swój żal do byłego już męża. Byłam przekonana, że dolega mi coś poważnego. Zwierzyłam się Piotrowi ze swoich obaw, a on wyszedł. Gdy dzwoniłam na oddział onkologiczny na warszawskim Ursynowie, z jego strony nie było żadnej reakcji – powiedziała Taka kolej rzeczy raz na zawsze przekreśliła dalszą przyszłość ich wspólnego małżeństwa Gesler miała wtedy zaledwie 33 lata i jak sama podkreśliła, „nie chciała być sama ze swoją chorobą”, a do tego właśnie zmierzała relacja z jej byłym już mężem, dlatego doszło do rozstania. Magda Gessler została tegoroczną ambasadorką kampanii „Diagnostyka Jajnika” Jej celem jest uświadamianie kobiet o konieczności przeprowadzania regularnych badań onkologicznych. Badań, które mogą uchronić je przed niebezpiecznym nowotworem. Restauratorka zdedycowała się opowiedzieć o swojej przeszłości, ponieważ wie, że jest dla wielu kobiet inspiracją. Chce w ten sposób wesprzeć płeć piękną znajdującą się w podobnej sytuacji i przywrócić jej nadzieję i wiarę w lepsze jutro. Ona sama jest najlepszym dowodem na to, że nie można się poddawać. Szczęśliwe życie Dzisiaj restauratorka jest w szczęśliwym związku z Waldemarem Kozerawskim, który w przeciwieństwie do poprzedniego partnera troszczy się o zdrowie swojej ukochanej. Mimo tysięcy kilometrów, które dzielą parę, zawsze znajdują dla siebie czas i widzą się przynajmniej raz w miesiącu.

To dopiero wieści! Magda Gessler (68 l.) została zaobrączkowana. Wszystko wskazuje na to, że słynna restauratorka powiedziała "tak" swojemu ukochanemu Waldemaro
Gessler uratowała życie restauratorce podczas nagrywania „Kuchennych rewolucji”. Gdyby nie jej stanowcza reakcja, mogłoby się skończyć tragicznie. „Kuchenna Rewolucja” w Barlinku TVN rozpoczął właśnie 23. sezon Kuchennych rewolucji. Niestety, nie brakuje opinii, że prowadząca program Magdalena Gessler nieco ostatnio przygasła, mniej przeklina i garnki nie lecą już tak jak kiedyś. Oczywiście, Gessler nadal obraża restauratorów i celowo wywołuje napięte sytuacje, tylko po to, by potem je rozładować. O to przecież chodzi w tym programie. Jak niegdyś wyjaśnił Robert Makłowicz, jeszcze w czasach kiedy nie przepadali z Magdą za sobą, Kuchenne rewolucje nie mają wiele wspólnego z gotowaniem, bo chodzi w nich głównie o: jakąś psychodramę, ktoś się popłacze, pan Józek się upił, nie przyszedł do pracy, ktoś rzucił mięsem, ktoś inny wsypuje do garnków proszki sponsora. Instagram Właśnie dramat tego rodzaju zdominował odcinek poświęcony rewolucji w Barlinku. I dobrze się stało, bo inaczej mogłoby dojść do tragedii. Po przybyciu do restauracji Wielkopolanka, Magda Gessler nie ukrywała sceptycyzmu wobec serwowanej tam kuchni. Jak wyznała do kamery: Ogórkowa ma dobry, domowy smak, ale wydaje mi się, że współczesnych ludzi powinna kuć w zęby. Ogórki powinny być obrane ze skórki, a śmietana jest za słaba. (…) Ziemniaki są niejadalne, buraki są dobre, gatunek jest fantastyczny, ale w ogóle nie są doprawione. Mizerii również brak przypraw, cukru, octu i pieprzu. To jest stołówka i to niskiej klasy. Jedyna rzecz, która przyciąga uwagę, to kotlet mielony. Jak za komuny! Restaurację prowadzi Olga wraz ze swoim partnerem życiowym, który pełni funkcję kucharza. Okazało się, że obydwoje mają problem z uzależnieniem od alkoholu. To sprawiło, że Magdzie Gessler zapaliła się czerwona lampka. Momentalnie złapała za ciśnieniomierz. Pomiar u właścicielki lokalu okazał się zatrważający. Jak brutalnie stwierdziła Gessler: No, kochana, to jest takie ciśnienie, że możesz mieć wylew. Masz 177/115, takie nadające się do lekarza lub na pogotowanie. Nie, to nie ze stresu, tylko alkohol. Jesteś w sytuacji zagrożenia życia, to nie są żarty! Instagram Następnie celebrytka poleciła córce Olgi zadzwonić do lekarza, zbeształa partnera kobiety za to, że wciąga ją w alkoholizm, a następnie surowo rozprawiła się ze stanem kuchni: Wszystko się lepi, masakra. (…) Tak naprawdę jest tu syf! Po wizycie w kuchni Magda Gessler postanowiła drążyć temat zdrowia Olgi. Od jej córki dowiedziała się, że konkubent, specjalnie na potrzeby programu powstrzymywał się od alkoholu przez… tydzień, a nie przez miesiąc, jak wcześniej zapewniał, a poza tym ten tygodniowy odwyk też sprawiał wrażenie problematycznego. Celebrytka zabrała Olgę i jej partnera do terapeuty uzależnień. Jak jej wytłumaczyła: To jest przykład tego, jak ludzie sobie niszczą życie bez świadomości tego, jak niszczą życie bliskim. Twoja wina [Olgo] polega na tym, że nie jesteś asertywna i bardziej uzależniona jesteś od mężczyzny w sposób toksyczny niż od miłości do własnych dzieci. (…) Wierzę w was! Po sześciu tygodniach od wystawnej kolacji, wieńczącej rewolucje, Gessler ponowie odwiedziła Barlinek. W restauracji, która odtąd nosi nazwę „Dzik Dzik Dzik” zastała trzeźwą właścicielkę i jej partnera, a także uzyskała od córki Olgi potwierdzenie, że od czasu rewolucji mama i jej konkubent nie piją alkoholu. To znalazło odzwierciedlenie w jakości serwowanych potraw. Gessler entuzjastycznie pochwaliła pizzę, placki oraz gulasz z dzika: To, co osiągnęli Olga i Marek, jest wyjątkowe. Trzymam za nich kciuki. A kuchnia jest przepyszna! Źródła: Instagram (miniatura wpisu), Instagram
Magda Gessler jako dziecko. Wielu fanów restauratorki zastanawiało się jak wyglądała ona jako dziecko. Urodzona w 1953 roku Gessler skończy w tym roku 67 lat. Jej życie, pełne zwrotów akcji, szalonych przygód i wielu sukcesów, postanowiła w końcu opisać w książce autobiograficznej o tytule „Magda” (która miała premierę zaledwie kilka dni temu).
Magda Gessler jest szczęśliwa jak nigdy. Wszystkie znaki na niebie i ziemi, a przede wszystkim na jej palcu, mówią, że wyszła za mąż. Restauratorka pochwaliła się zdjęciem, na którym na jej palcu połyskuje przepiękna złota obrączka od Tiffanego warta blisko 5 tys. zł. Gessler dostała ją od swojego ukochanego Waldemara, z którym, pomimo wieloletniego stażu i nazywania go mężem, tak naprawdę nigdy nie wzięła ślubu. NIE PRZEGAP: Edyta Górniak zalana łzami mówi o śmierci. Tragiczna historia jej ojca. Mamy WIDEO! "Na zdjęciu widnieje obrączka, którą ostatnio dostałam od Waldka. Nie mogę się na nią napatrzeć. Dziękuję ci bardzo, Walduś" - podpisała fotografię, nie chcąc zdradzać nic więcej. ZOBACZ TAKŻE: Doda przekazała smutne wieści. Wyjechała z Polski i znika nie na żarty. Przy okazji wbija szpilę Rozenek? Fani restauratorki nie mają jednak żadnych wątpliwości. "Obrączki nie nosi się bez powodu" - komentują uradowani i gratulują jej ślubu. Magda Gessler - historia miłości Historia miłości Magdy i Waldemara przypomina najpiękniejsze filmowe romanse, w których miłość zawsze wygrywa. Poznali się już blisko 40 lat temu. Połączyło ich płomienne uczucie, ale rozdzieliło życie. On wyjechał do Kanady, ona wróciła na studia do Hiszpanii. W latach 80. wyszła za niemieckiego dziennikarza Volkharta Müllera. Mąż zmarł jednak w dniu jej 33. urodzin. Do Polski wróciła jako wdowa z trzyletnim wtedy synkiem Tadeuszem (38 l.). Jej drugie małżeństwo z Piotrem Gesslerem nie należało do najszczęśliwszych. Rozpadło się wkrótce po narodzinach Lary (32 l.). ZOBACZ TAKŻE: Wykształcenie Kasi Cichopek zwala z nóg. Już jej nie podskoczą! Gwiazda "M jak miłość" ma bardzo przydatne umiejętności Z Waldemarem ponownie spotkali się dopiero po 20 latach. Odwiedził jej restaurację. Wręczył jej róże i chwycił za rękę. - Wiedziałam, że to ten właściwy mężczyzna i że nic się nie zmieniło. Powiedział: "Już nie uciekniesz mi drugi raz" – powiedziała Gessler w jednym z wywiadów. I choć na co dzień dzielą ich tysiące kilometrów, bo Kozerawski jest wziętym lekarzem w Kanadzie, rozmawiają co noc, kochają się na zabój i snują plany na przyszłość. Chcą otworzyć hotel i restaurację gdzieś w ciepłych krajach. Tam będą żyli długo i szczęśliwie.
Magda Gessler o zakazach, które mają uczestnicy Kuchenne Rewolucje pomponik.tv Piotr Ikonowicz: co myśli o Magdzie Gessler? Jak można wnioskować ze wspomnień restauratorki, na Kubie rodzina
@elbanan: trzymaj ziomek ( ͡° ͜ʖ ͡°) Wychowuję swojego synka samotnie. Moja była żona to taka kuciapa, że nawet sąd przyznał mi rację, więc wychowuję Marcelka sam. Żyjemy sobie w tej naszej męskiej komunie - młody ma 5 lat i nie może jeszcze pić z tatusiem piwka, konsoli też nie ogarnia, więc szukam mu jakichś innych rozrywek. Ostatnio przyznał, że podoba mu się ta "duża baba z telewizji". Młody zabujał się w Magdzie Gessler. Zbliżały się jego urodziny, ale za nic w świecie nie mogłem dokopać się do Magdy, żeby przyszykować mu jakąś niespodziankę. Chciałem, nie wiem, jakieś zdjęcie z dedykacją, cokolwiek. Nic z tego - nie idzie znaleźć do niej numeru. Prawie się poddałem, ale moja kuzynka wpadła na świetny pomysł. Młody jest mały i pewnie się nabierze - spróbujmy zainscenizować scenę a'la "przyszedł Mikołaj". Tylko że przyjdzie Magda Gessler. Kuzynka obiecała, że coś załatwi, no bo przecież sama się nie przebierze - ją Marcel pozna. Przyszedł dzień urodzin, młody dostał piękny tort z napisem BESOS, przyszli moi kumple z dzieciakami i przyjęcie trwało w najlepsze. Ewa, moja kuzynka, puściła mi oczko, a to był sygnał, żeby otworzyć drzwi z klucza. Minęły dwie minuty i nagle BUM - otwierają się. Do mieszkania wchodzi transwestyta w peruce, wielki jak szafa, obwieszony koralami z targu. "CO TU SIĘ KUUUU*WA DZIEJE! ŚMIERDZI GÓWNEM, WY TRUJECIE LUDZI!" - i wkracza do salonu machając peruką. Wyglądał bardziej jak Violetta Villas po setce Żołądkowej, ale młody, na szczęście, nie wie kto to. "Pani Magda" miała tak krótką sukienkę, że modliłem się, żeby nie wyleciał jej ptak, bo Marcel oślepnie i będzie miał traumę do końca życia. "Pani Madzia" przechadzała się po pokoju próbując potraw i komentowała: "Gówno, gówno, z proszku, sztuczne. Obrzydlistwo. Wami się powinien zająć Sanepid". Młody był zachwycony, z rumieńcami przyglądał się przedstawieniu, a moi koledzy zaczynali wzrokiem szukać drogi ewakuacyjnej. Gwoździem programu był występ "pani Magdy" która zaśpiewała "Konika na biegunach" pod karaoke z laptopa. Gość mnie później przepraszał, no ale zawsze przebiera się za Marylę Rodowicz i nie umiał nic innego na szybko zaimprowizować. Marcel kwiczał z radości, "pani Magda" wyszła teatralnym krokiem rzucając podłe spojrzenie na stół, skomentowała "Te lody są mrożone, wypie*dolcie to, bo stąd wyjdę!", zaintonowała sopranem "OOOOO!" i wyszła. Na pamiątkowym zdjęciu, które Marcel z nią zrobił, dostrzegłem, że nasz gość nie do końca ogolił sobie zarost. I że jednak sukienka była za krótka. No nic. Pozostaje liczyć, że zdjęcie nie wyjdzie poza przedszkole, bo mnie Magda poda do sądu, a wtedy "besos" nie wystarczy. Najważniejsze, że młody się cieszył - wszystko dla ciebie, synek!

Cała prawda o Magdzie Gessler. 11,462 likes · 3 talking about this. Strona ma na celu przedstawić prawdziwe oblicze Magdy Gessler i pomóc jej być lepszym, uczciwym człowiekiem. Stop kreowaniu fikcji

Coś we mnie pękło. Narastało, narastało i pękło po wizycie w jednej z rynkowych restauracji. Podejścia były w sumie trzy, za pierwszy razem z lekkimi problemami, ale takimi z rodzaju – do przeżycia, natomiast dwa i trzy to kwintesencja nieporadności. I o tej nieporadności obsługi, kelnerów będzie dzisiaj, bo można się pomylić raz, można drugi, ale nie można udawać, że te pomyłki wynikają z przypadku. Nie, nie, nie, sorry. W 99% przypadków takie wpadki wynikają z braku umiejętności, zasad, chęci doskonalenia się, a każdy kto w restauracjach pracował, pracuje lub w nich bywa wie, że zła obsługa potrafi zepsuć radość nawet z najlepszego jedzenia. Jakie są więc największe grzeszki kelnerów moim zdaniem? Podejdę. A może nie. Sytuacja: przychodzę do niespecjalnie obleganej restauracji przy Rynku. Pusty ogródek, więc siadam. Czekam, i czekam, i czekam, aż w końcu już chcę odchodzić, bo ile można. Nagle biegnie panienka i woła: już jestem, nie zauważyłam, że Pan siedzi, już zaraz podaję kartę. Bo oczywiście nie można było karty wziąć wcześniej, a ruch jest taki, że oczywiście nie ogarnia tych wszystkich pustych stolików. Na koniec proszę o rachunek i znowu czekam. Płacę kartą, mówię, więc oczywiście dostaję sam rachunek i musimy czekać aż pani znowu zrobi kilometry po terminal. Jeśli już decydujecie się na ogródek przed restauracją, to proszę, zatrudnijcie ludzi, którzy skumają, że przy tych zewnętrznych stolikach też ktoś czasami siada. Nie znam menu, i co mi zrobicie?! Jaki macie dzisiaj lunch? Yyy, eeee, aaaa, zaraz pójdę zapytać na kuchnię… Co Pani zaproponuje? Yyyyy, eeeee, to znaczy ja jestem pierwszy dzień w pracy i jeszcze nie znam karty. To jest patologia, zakała i poniekąd pochodna podejścia do pracy w gastronomii najmłodszego pokolenia. Po co mi się uczyć, może za dwa dni będę pracować na infolinii… Brak jakiegokolwiek poczucia wstydu i odpowiedzialności, chęci rozwoju i nauki. Przykre to, a zarazem wystawiające fatalną laurkę właścicielom takiej restauracji, bo to jednak w ich gestii leży zatrudnienie i przeszkolenie tych osób. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężko jest niektórych nauczyć. Ja to za szparagami nie przepadam. Może weźmie Pan co innego? Szef Kuchni ogarnia nową kartę, lunch czy sezonową wkładkę do menu, żeby zaskoczyć i zadowolić swoich gości. Manager puszcza info w mediach i soszal medjach, że oto właśnie pojawia się super sezonowe danie, więc warto wpaść. No więc idę, siadam i pytam: smaczne te szparagi? Ja nie jadam szparagów, polecam kurczaka, bo mamy dobrego… Amen. Płać szybko i znikaj dresiarzu Tak już mam, że większą część tygodnia spędzam w dresie. Czy to ze względów zawodowych, czy po prostu z wygody, ale nigdy nie traktowałem tego na zasadzie bycia gorszym. Po prostu lubię czuć się luźno, a nie uważam, że nietaktem jest pójście do osiedlowego bistro w takim właśnie ubraniu. Gorzej jednak, że niektórzy takiego jegomościa w dresie traktują z góry, a nic nie irytuje mnie tak bardzo, jak ocenianie kogoś po wyglądzie. Problem jednak w tym, że zazwyczaj ten dresiarz nie dość, że zapłaci większy rachunek, to jeszcze zostawiłby większego tipa od managera wielkiej korporacji w pięknie skrojonym garniturze. Kur…, już wchodzą Ósma rano, zjawiam się co do minuty na otwarcie śniadaniowni, żeby ogarnąć poranny posiłek przed pracą, a tu na dzień dobry widzę minę kelnera a’la srający kot, mówiącą jedno – już wchodzą frajerzy. Pewnie spać nie mogą, a my musimy zapier… Krew się we mnie gotuje, zwłaszcza kiedy pomyślę sobie, że każdorazowo wchodząc np. do takiego w kontakcie o widzę uśmiechnięte od ucha do ucha dziewczyny, które muszą zapewne od przynajmniej godziny robić produkcję na cały dzień. Nie chcesz, żebym do Ciebie przychodził? Nie obawiaj się, już więcej nie przyjdę z tak nastawioną obsługą. Notes? Po co mi notes. Podchodzi pewnym krokiem, widać, że kelnerska szycha w swojej knajpie. Zaczyna przyjmować zamówienie, a my szukamy wzrokiem gdzie też ma notesik. Nie ma, bo ma wielki łeb i wszystko spamięta. Dwie przystawki, trzy dania główne, kawa z mlekiem, herbata, piwo, wino i dwa desery. Aha, jeszcze danie dla dziecka. Z grzeczności i troski pytamy, czy spamięta. Jasne, bez problemu, nie pracuje przecież pierwszy dzień. No i bach, wraca za sześć minut – przepraszam, czy pani zamawiała ravioli? Nie, spaghetti. Pan miał tatara i steka? Nie, hummus i dorsza. Brak minimalnej wiedzy kulinarnej i poczucia humoru Zamawiasz tatar, smutny kelner przynosi po kilku minutach, a ty dla żartu zagadujesz: a dlaczego jest surowy? Yyyy, eee, już zanoszę go do podgrzania… I już wiesz, że źle trafiłeś. To oczywiście skrajna sytuacja i nie każdego taki żart musi rozbawić. Użyłem pewnej hiperboli, aby zaznaczyć jak często zdarza się, ze kelner okazuje się człowiekiem absolutnie wyzbytym daru żartowania, rozmowy z klientem, umiejętności znalezienia wspólnego tematu, co niejednokrotnie stanowi większą wartość od samego jedzenia. Smakowało Panu? Nie. Aha, rozumiem. Wiem, że większość Polaków w dalszym ciągu ma pewne opory przed zgłoszeniem obsłudze, że na talerzu coś nie grało albo danie zwyczajnie nie smakowało. Powoli jednak się to zmienia, stajemy się coraz bardziej śmiali i wtedy pojawia się kelner. Czy wszystko Państwu smakowało? Niespecjalnie, to i to było przesmażone, a to niedogotowane. Aha, dziękuję. Aha, dziękuję, naprawdę? Zero refleksji, zero informacji zwrotnej dla Szefa Kuchni, zero propozycji zmian? Właśnie tak, niestety… Co Was najbardziej irytuje w zachowaniach kelnerów? Tell us how can we improve this post? Komentarze komentarze

Teraz każdy musi zadbać o siebie, a kobiety są najważniejsze, bo są przyszłością tego kraju. Więc niech się zbudzą! DO WYBORÓW! Pięknie umalowane, zrobione, mają iść do wyborów – dodała. Marcin Prokop o Magdzie Gessler: Nie da się jej okiełznać. Słowa i zachowanie Gessler skomentował w swoim stylu Marcin Prokop. ŚMIESZNE MEMY I OBRAZKIMAGDA GESSLER KUCHENNE REWOLUCJE NA WESOŁO :-) PANI MAGDO- BEZ OBRAZY :-) A je.... tę DIETĘ Magda WRESTLER A już za tydzień Magda odwiedzi restaurację "Kiepską" we Wrocławiu ! Zamawiałam loda , a co mi tu pan z K... wychodzi ! Te lody są świeże, czy z zamrażarki? Kocham moją pracęObrażam ludzi w telewizji i jeszcze mi za to płacą :-) Uwaga RESTAURATORZY! Magda zna wszystkie smaki! Ostrożnie ze solą ! Lustereczko powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie. Ser szwajcarski nie jest odpowiedni ! DELYSZYS ! Mleko podane w nieodpowiedniej temperaturze ! MAGDA! POCAŁUJ PANA Śmieszne memy i obrazki Magda Gessler - Kuchenne RewolucjePodobieństwa memy, humor, gify i śmieszne obrazki i zdjęcia z internetu, Twittera i Facebooka.
Quizy magdagessler - sprawdź największą bazę quizów o tematyce magdagessler. Rozwiązuj quizy, testy, głosowania lub stwórz swoje własne. Quiz z działu magdagessler czeka na Ciebie!
Programy kulinarne z jej udziałem biją rekordy popularności. Czemu Magda Gessler zawdzięcza swój sukces? Artykuł ukazał się w tygodniku POLITYKA we wrześniu 2013 r. Restauratorka, malarka, postać kontrowersyjna. Magda Gessler z gotowania uczyniła ideologię, którą stosuje w praktyce. Żeby tak sobie przysnęła – myśli czasem pan Irek w czasie prowadzenia samochodu – to miałbym przynajmniej spokój. Ale gdzie tam, ledwo się jej głowa kiwnie, już się budzi. – Taka już z niej babka, szybko żyje i mało śpi. Ten brak snu to jej podobno ojciec w genach przekazał. Ani on, ani ona nie lubią się zdrzemnąć. Pan Irek wie, co mówi, bo właśnie przywiózł oboje, ojca i córkę, z objazdu po Polsce. Mirosław Ikonowicz, dziennikarz, wieloletni korespondent w Hiszpanii i na Kubie, promował książkę „Zawód korespondent”, a jego córka, restauratorka i malarka, prezentowała swoje dzieło „Kocham gotować. Magdy Gessler przepis na życie”. Odwiedzili Kielce i Piłę, a po drodze wpadli jeszcze do Chodzieży, bo Magdzie przypomniało się, że widziała tam zastawę, która pasowałaby do nowego wystroju wnętrza jednej z restauracji. – Jak na kobietę to jest ewenement – kontynuuje pan Irek. – Ona ten swój interes ukręciła jak bicz z piasku, z niczego. Tylko tyle, że Pan Bóg dał jej te kubełki smakowe niesamowite. Wszystko nimi wyczuje i wysmakuje. Pieczona gęś Pan Irek z panią Magdą przejechali razem 800 tys. km. Ona jest pilotem, zawsze znajdzie na mapie wyjazd z nieznanych dróg. On jest nie tylko kierowcą Magdy Gessler, ale pełni także rolę majordomusa. Są razem, wspomina, od niemal 18 lat, czyli od momentu, kiedy pani Magda, po powrocie do kraju z Hiszpanii, została wraz z drugim mężem Piotrem Gesslerem właścicielką Fukiera. Tadeusz, jej syn z pierwszego małżeństwa, obecnie 25-letni, miał wówczas 8 lat, córka Lara, która w tym roku zdała maturę, 9 miesięcy. Pan Irek opiekował się dziećmi, bywał wraz z nimi i własną córką na wakacjach, czasem nawet gotował, bo oboje państwo Gesslerowie byli zajęci rozkręcaniem restauracyjnego biznesu. – Pani Magda lubi moją jajecznicę – chwali się z dumą. Jest jednym z niewielu, którzy mają odwagę coś dla niej przyrządzić. Magda trochę cierpi, bo to ona zazwyczaj zaprasza ludzi, niewiele natomiast składa rewizyt. – Trudno się dziwić, bo to jest tak – komentuje zaprzyjaźniony z restauratorką znany malarz i designer Michał Zaborowski – jakby zaprosić do domu Zimermana po to, żeby zagrać przed nim koncert szopenowski. Mało kto się ośmieli. Podczas niedawnej wizyty w Polsce Sharon Stone zaproponowała Magdzie Gessler spotkanie w Kalifornii, bo wpadła na pomysł, że może razem założą restaurację. Stało się to po kolacji w Fukierze, gdzie grupa hiszpańskich gości urządziła Stone owację na stojąco, wołając: guapa, guapa (piękna, piękna). Gwiazda zareagowała zgodnie ze swoim wysokim IQ (154) i wypowiedziała kilka zręcznych słów po hiszpańsku. Na ile hiszpańska owacja była spontaniczna, a na ile zaaranżowana – pozostanie wieczną tajemnicą Magdy Gessler. W każdym razie Sharon Stone, nie bacząc na hollywoodzkie wymagania, dotyczące idealnej figury, spożyła w restauracji dwie kanapki na czarnym chlebie z tatarem ze śledzia. Następnie rozłożono przed nią na stole „zielone ogrody”, czyli różne rodzaje sałat z avocado, plastrami zielonego jabłka w sosie vinegret z dodatkiem lipowego miodu, potem spożyła porcję kaczki lakierowanej kompotem na gęsto (z moreli, śliwek, rajskich jabłuszek). Na deser podano zupę nic (z mleka, żółtek i wanilii) z pistacjowymi chmurkami (bezy), ale bez poziomek, ponieważ gwiazda ma alergię na te owoce. Reżyserowi Romanowi Polańskiemu dla doznania błogiej kulinarnej satysfakcji wystarcza w Fukierze czerwony barszcz z kołdunami i lubczykiem. Felipe Gonzáleza powitała hiszpańska flaga ułożona z arbuzów i pomarańczy. – Gotowanie – opowiada Magda – jest jak magia, a ja jestem czarownicą, która warzy, miesza, komponuje smaki i wywary. Czuje się także kimś w rodzaju psychoterapeutki leczącej zbolałe polskie dusze, a przy okazji również i własną. Kompleks cukierka Przez kilkanaście lat życia na Zachodzie poznała odtłuszczony, sztuczny świat light produktów, doprowadzający ludzi do pozornego głodu. Miała go szczerze dość. Wróciła do Polski, kiedy zaczął się czas transformacji. Geremek, Michnik, Suchocka siadywali przy jej stole, zbawiając Polskę dla demokracji. A ona, kobieta konkretna, jak mówią o niej współpracownicy, nie potrafiła oddać duszy żadnej politycznej ideologii, inaczej niż choćby jej brat, znany lewicowy działacz Piotr Ikonowicz. Za cel postawiła sobie całkiem coś innego. Chciała, żeby to dzięki niej Polacy odreagowali kompleks braku cukierka, który doskwierał im przez lata. Brat rewolucjonista i siostra, która w jego oczach niczym Maria Antonina zapragnęła rodaków karmić ciastkami, stanowią malowniczą parę, połączoną wcale niełatwą więzią. W czasie jednej z Wigilii, która jak zazwyczaj – wspomina Magda – odbywała się u niej, Piotr przyszedł spóźniony, obrzucił krytycznym okiem zastawiony stół i powiedział: Bogato tu u was, a ja nie sprzedałem ani jednej choinki. Mimo wszystko Piotr Ikonowicz nie potępia siostry całkowicie, a nawet stara się ją trochę usprawiedliwić. – Magda nie jest prawdziwą kapitalistką, bo prawdziwi kapitaliści głodzą ludzi, a ona ich karmi. Nie spekuluje kapitałem, podkreśla, tylko pracuje w usługach dla ludności. Z drugiej jednak strony, wykorzystuje cudzą pracę. Taki kucharz stoi przy gorącym piecu za długo. Poci się, męczy. Piotr Ikonowicz usiłował nawet założyć związek zawodowy w jednej z restauracji należących do siostry, ale zrezygnował, bo pracownicy jakoś się nie garnęli do jego inicjatywy. Przytulone krewetki W 1993 r., kiedy przy ul. Mokotowskiej w Warszawie powstał Słodko-słony, Magda zaproponowała rodakom maksimum kalorii (jeden kawałek kajmakowego tortu – 600 kcal, kremówka – pewnie z 400 kcal), apogeum słodkości, powrót zapomnianych smaków, serwowanych w dworkowym wnętrzu przez nią samą, jak wszystkie inne, zaaranżowanym. Recenzenta kulinarnego „Polityki” Piotra Adamczewskiego, który docenia kuchnię Magdy Gessler, drażni wystrój zwłaszcza niektórych należących do niej restauracji. – Nie lubię – stwierdza Adamczewski – kiedy do zupy zagląda mi drewniana gęś, na ławach leżą haftowane w truskawki poduszki, na ścianach wiszą wycinanki, a z sufitu zwisają frędzelki. Nie chcę też w menu czytać powieści o przytulonych krewetkach czy też propozycji w rodzaju kura w potrawce przez Bartka utuczona. – Czasem Magda mieszając konwencje celowo balansuje na granicy dobrego smaku – przyznaje Michał Zaborowski. – W pewnym sensie wyprzedziła nowe kierunki w urządzaniu wnętrz, które żegnają się z obowiązującym do niedawna minimalizmem. Charakterystyczny dla niej przepych formy staje się modny. Barwne tkaniny, kolorowe tapety, bogato haftowane materie, ściany oblepione obrazami, rysunkami, fotografiami, poutykane wszędzie drobiazgi. – Kupuję przedmioty tylko dlatego, że mi się podobają – deklaruje Magda Gessler – dopiero potem zastanawiam się, gdzie je umieścić. W Ale Glorii przemieszała ikony ludowości z symboliką Malczewskiego, w innym miejscu zestawiła kolorystykę jaja Fabergé (czerń ze złotem) z kulturą japońską, jeszcze gdzie indziej wstawiła andaluzyjski piec i połączyła z elementami polskiego dworku. Nie liczy się z przeszłością ani nowoczesnością, każe im choćby na siłę ze sobą współgrać. Lekceważy niuanse, stawiając na piorunujący, choć dla niektórych niełatwy do zniesienia efekt. Jej dom kojarzy się z rezydencją hiszpańskiego alkada, gdzie mógłby zamieszkać turecki wezyr, lubujący się w bizantyjskim przepychu, nie gardzący jednak prowansalską prostotą. – W Polsce nie ma odwagi na kolor, na śmiech, na życie – wygłasza swój prywatny manifest Magda Gessler, bo przecież podobnie jak jej brat Piotr potrafi to robić; taką mają wspólną, rodzinną cechę. – Nie ma przyzwolenia na starość, na kalectwo ani nawet na to, że jest się dzieckiem. W tym kraju wszyscy muszą chodzić ubrani na czarno, mieć szare domy, a w nich wielkie kryształowe żyrandole. Ci, co czują, udają, że nic nie czują, ci, co kochają, udają, że nie kochają. Nie ma przyzwolenia na inność, na szukanie swojego własnego miejsca, na sukces. Panuje reżim jednakowości. Wyobrażam sobie – pointuje z dumą – że Polska potrzebuje takich kobiet jak ja. Nie tylko zagonionych matek Polek, które niszczą mężczyzn od dnia ich narodzin. Biust z sękacza Mirosław Ikonowicz powiada, że nie jest pewien, czy jego córka posiada kult pracy, ale zachowuje się tak, jakby go miała. Już jako studentka pierwszego roku Akademii Sztuk Pięknych San Fernando w Madrycie lepiła z gliny biżuterię i sprzedawała ją na ulicy, żeby dorobić sobie do kieszonkowego. Nie miała przed tym żadnych snobistycznych oporów. Nieustannie malowała obrazy i miała kilka, jeszcze w czasie studiów, udanych wystaw. Wtedy jednak zaczęła się jej prawdziwa przygoda z gotowaniem. Kiedyś z sękacza wyrzeźbiła ogromny damski biust, z irysowego kremu zrobiła sutki, z ziarenek kawy brodawki. Na ten widok kelner, który przypadkiem zajrzał do chłodni, mało nie zemdlał. Układała deserowe portrety osób, na cześć których były urządzane przyjęcia. Wygrała konkurs wśród madryckich kucharzy na najbardziej oryginalną przekąskę. Przygotowała czereśnie faszerowane twarożkiem z czarnuszką. Po jednym z bankietów podeszła do Magdy dziennikarka „El Pais” obiecując, że niebawem odwiedzi jej restaurację. Ja mam 24 lata, odpowiedziała wtedy, i nie mam restauracji, ale w tym samym momencie postanowiła w duchu: będę ją miała. – Szczerze mówiąc, początkowo nie byliśmy z żoną zachwyceni – przyznaje Mirosław Ikonowicz – że nasza utalentowana malarsko córka zaczęła z profesjonalnym zapałem zajmować się gotowaniem. Olga, matka Magdy, gotowała znakomicie. Podobnie babcia ze strony ojca, prowadząca cukiernię w Słupsku, aż do czasu nadejścia socjalizmu realnego, który zlikwidował prywatny biznes. Mała Ikonowiczówna już od 9 roku życia przepasana fartuszkiem pomagała w kuchni. Olga dzieliła się z nią kulinarnymi, a przy okazji i ustrojowymi tajemnicami. Córka jednak, inaczej niż Piotr, okazała się odporna na ultralewicowe poglądy matki. Jej polityczna ignorancja w rozpolitykowanym domu stanowiła na przemian źródło zmartwienia i rozbawienia. Mając naście lat Magda nie wiedziała, kto jest w Polsce pierwszym sekretarzem. – Kompletnie mnie to nie obchodziło, świat pojmowałam po swojemu. Zmysłami – wspomina. Uchodziła więc, w odróżnieniu od genialnego brata, który błyskawicznie chwytał nowatorskie idee oraz czytał historiozoficzne książki, za rodzinną nieudacznicę. Nazywali ją w domu „malarskie oko” i traktowali nieco protekcjonalnie. Była rozkoszną córeczką tatusia, ale rodzice stawiali na Piotra. Niektórzy bliscy przyjaciele Magdy uważają, że jej ciągła potrzeba udowadniania, iż naprawdę jest coś warta, wywodzi się właśnie z tamtych doświadczeń. – Magda bardzo wiele z siebie daje – opowiada jeden z nich – ale i dużo wymaga. Przede wszystkim czasu, emocji, zainteresowania. Ustawia poprzeczkę pozornie nisko, a potem ją podnosi. Nie każdy da radę przeskoczyć. Uczta Magdy Kiedy wyszła za mąż za Volkharta Muellera, korespondenta „Der Spiegla” w Madrycie, została klasyczną hausfrau. Zapięta pod szyję, zorganizowana, oszczędna. Jak zauważyła, że Olga stawia mały czajnik na dużym gazie, zwracała jej uwagę. Volkhart był 11 lat starszy od Magdy. Protestant, pochodził z rodziny wygnańców z Wrocławia, był typem selfmademana o żelaznych zasadach. Miał olbrzymi wpływ na Magdę. – To on – stwierdza Mirosław Ikonowicz – rozbudził w niej ciekawość dla świata polityki, która dziś sprawia, że potrafi zadzwonić do mnie w nocy, żeby przedyskutować kwestię możliwej globalnej klęski głodu. Ale ona tylko pozornie poddała się Volkhartowi. Zdobywała go swoim gotowaniem tak jak Babette (bohaterka filmu „Uczta Babette”) podbijała serca twardych protestantów. – W końcu się w tym zakochał – mówi. Wiedziała, jak bardzo jej mąż, wychowany w skrajnie złych warunkach materialnych, obawia się biedy dla niej i synka, więc kiedy zachorował na raka, zakasała rękawy, aby pokazać mu, że potrafi utrzymać rodzinę. Układała menu dla 200–300 osób, gotowała, przygotowywała catering na dwór króla Hiszpanii i na przyjęcia dla rozkapryszonych dam z towarzystwa. Dała do prasy ogłoszenie, że leczy chore restauracje. Szokowała madrycki establishment nie tylko łączeniem polsko-hiszpańsko-żydowsko-litewskich smaków, ale także sposobem podawania jedzenia, które na stole wyglądało zawsze jak wymyślne dzieło sztuki. Takie tam malowane gotowanie, mówili niektórzy, podczas gdy inni rozpływali się w zachwytach. Po siedmiu latach małżeństwa Volkhart umarł. To był wstrząs, po którym trudno się było jej odnaleźć. Drugie małżeństwo Magdy z Piotrem Gesslerem się nie ułożyło. W końcu popadła w romans z o kilkanaście lat młodszym od siebie mężczyzną, którego poznała jako jego pracodawczyni. „Czy nadal jesteś z tym kelnerem?” – pytały z ironicznym uśmiechem przedstawicielki warszawki. Była z nim kilka lat. Przeszła piekło. Była wtedy szczupłą laską, ale i tak ciągle chodziła z wciągniętym brzuchem. Musiała być piękna. Stale spięta z powodu braku akceptacji ze strony środowiska i niepewna akceptacji partnera – nie umiała już zaakceptować samej siebie. Grzęzła. Wpadła w kolejny związek z młodszym od siebie mężczyzną, który właśnie jako aktor przeżywał pierwsze zachłyśnięcie się sławą. Zawrót głowy i kolejne ciężkie przebudzenie. Teraz od pięciu lat jest z mężczyzną, którego poznała pod koniec studiów na jednej z polskich wakacyjnych prywatek u Andrzeja Szpilmana (syna bohatera „Pianisty”). Waldek jest lekarzem medycyny estetycznej. Na stałe mieszka w Kanadzie. On przyjeżdża do niej, ona jeździ do niego. Próbowali razem poprowadzić wspólny biznes, klinikę i hotel-spa w willi Uciecha w Nałęczowie, ale nie wyszło. – Kobiety się obawiały, że wiem, co sobie naprawiają. Stosunki w uzdrowisku też nie okazały się łatwe, w rezultacie zwinęli interes i wrócili, każde do swoich dawnych zajęć. – Chciałabym być szczuplejsza – wyznaje Magda – ale nie spędza mi to teraz snu z powiek. Mój mąż żartuje, że jak schudnę, to podciągnie mi to i owo. Na razie jednak tłuszcz wypełnia mi zmarszczki, ale w pewnym wieku taki jest wybór – albo tył, albo przód. Wie, że kobiety bywają o nią zazdrosne, a ich zazdrość czasem okazuje się bardzo dokuczliwa, bo potrafią celnie trafić w najczulsze miejsca. Ich czarny PR bywa bolesny. Chętniej więc blisko współpracuje z mężczyznami i nimi się otacza. – Jestem wewnętrznie bardzo niezależna – uśmiecha się – ale potrafię być gejszą. Podkreśla, że nie jest z tych kobiet, które udają, że nie pada, gdy inna pani podrywa jej mężczyznę. – Przecież pada, mówię, i reaguję. Lubi się kreować, nie zawsze jest całkiem szczera – oceniają niektórzy jej bliscy znajomi – ale ma wyjątkową fantazję i to się liczy. Szybko wybacza, więc i ludzie jej wybaczają. Nie jest jednak łatwą szefową. Wymagająca, impulsywna. Czasem nawet z panem Irkiem kłóci się tak, że aż trzaskają drzwi od samochodu. – Irek ma zawsze dla mnie bad news. Niech pani tak nie ufa temu czy tamtej, powtarza. Niech pani uważa, a ja jestem łasa na ludzi i na uczucia, więc bywam nieostrożna. Pan Irek mówi o sobie, że jest chłopakiem z Pragi i zasady zna proste, jak coś dla kogoś się robi, to przynajmniej powinien podziękować albo przynieść butelkę czy zaprosić. W świecie pani Magdy nie zawsze tak bywa. – Na pierwszy rzut oka tego pani po niej nie zobaczy, ale to jest kobieta bardzo wrażliwa – podsumowuje. Jesiotr z szampanem Złość szybko jej zazwyczaj mija, potem najczęściej żałuje wybuchu. Syn Tadeusz zwraca jej czasem uwagę: – Mamo, nie krzycz na ludzi, tylko zrób to sama. Ale ona taka już jest, łatwo budzi się w niej wileńsko-włoski (dziedziczony po babciach) temperament. Nie potrafi być business-woman wedle obowiązujących w Polsce standardów. Może przebywać w kuchni, może siedzieć na różowym pufie, ale nigdy w biurze, nigdy z asystentką przy boku. Jest trochę bałaganiarą, czasem gubi się w terminach. Ma swoje fobie. Zawsze przyjmując kandydata do pracy, pyta go o znak zodiaku. Jak jest Bliźniakiem, nie ma u niej szans na miejsce. Uważa, że z Bliźniakami przegrywa, a jako szefowa nie może z góry godzić się na klęskę. Może to i przesąd, ale ma prawo być przesądna, bo to ona zatrudnia. – Pani Magda to artystka, ja jestem tylko przedłużeniem jej ręki – mówi skromnie Maciej Borysiak, od 13 lat w Fukierze. Borysiak sam często się zastanawia, co trzyma go tak długo w tym miejscu. I dochodzi do wniosku, że kilka rzeczy. Na pewno fakt, że awansował od kuchcika do funkcji szefa kuchni, a to oznacza, że pani Magda dostrzegła w nim zdolności. Daje się z nią pracować, choć bywają różne dni: przyjemne i nieprzyjemne. Pani Magda lubi znienacka wpadać do kuchni i smakować dania. Te swoje testingi przeprowadza we wszystkich należących do niej restauracjach. Czasem zdarza się, że jej smak różni się od smaku kucharza. Maciej Borysiak woli np. czerwony barszcz bardziej kwaśny, a szefowa bardziej słodki. Oczywiście decyduje jej gust. Albo krytykuje ciasto na pierogi, że za grube, a woda na kołduny za chłodna. W Fukierze często gotuje się dla prestiżowych gości, więc Maciej Borysiak miał okazję poznać samego Jacques’a Chiraca. To jest miłe, kiedy żegna się znanych ludzi, a oni dziękują za dobrą kuchnię. Ponadto stale trafiają się nowe wyzwania. Pani Magda wraca np. z Hiszpanii i rzuca hasło: „rostbeuf na krwisto”, bo tam jej smakował. Pokazuje zdjęcia, które zrobiła komórką, i mówi: tak to zrób. Albo trzeba uzupełnić menu o nowe dania. Teraz popisowymi numerami w karcie będą: jesiotr pieczony w piecu, podawany z żółtym sosem holenderskim ubijanym na parze z szampanem i posypany kawiorem, a do tego kluski śląskie oraz pierś gęsi na różowo z sosem z czerniny. To drugie danie będzie jednak dostępne tylko wówczas, kiedy dojdą z Węgier gęsie piersi, bo one są najlepsze. Cała reszta produktów pochodzi wyłącznie z Polski: śmietana z Wyszkowa, jesiotry, karpie, sandacze z Lubelszczyzny, kiszone ogórki z Białostocczyzny. – Kuchnia polska zawsze była lubieżna, rozpasana, mięsno-krwista, ale wszystko zależy od genius loci – opowiada Magda Gessler. Na przykład goście, którzy przychodzą do Zielnika, są trochę zieleni. Lubią szpinak i sałatę. Tam nie ma miejsca na krwisty befsztyk, nie w tym wnętrzu. – To Fukier jest soczysto-czerwono-smakowity. Jako firma Magda Gessler zatrudnia 110 osób, pod jej marką (tzw. franczyza) pracuje 200. Nie liczy godzin pracy ani emocji w nią zainwestowanych, ale też dużo wyjeżdża za granicę, wtedy odpoczywa. W domu Ikonowiczów zawsze panowała filozofia, że żyje się tu i teraz. Nie lubi ludzi, którzy oszczędzają siebie, innych albo pieniądze na później, bo z doświadczenia wie, że to później może nigdy nie nadejść. – Zamiast martwić się przemijaniem, intensywnie przeżywam teraźniejszość. Taki ma przepis na życie. Magda Gessler to artystka nie tylko w kuchni. Pomysłodawczyni i twórczyni co najmniej dwudziestu restauracji o dużej renomie. Jej nazwisko stało się synonimem wyrafinowanej (często w swojej prostocie) sztuki kulinarnej, a także niesztampowego wystroju wnętrz. Malarka, z dyplomem akademii San Fernando w Madrycie, która nie zrezygnowała, mimo prowadzenia czasochłonnego biznesu, z uprawiania sztuki. Skandalistka, od czasu do czasu bulwersująca swoim stylem życia. Kapitalistka, mimo rodzinnych lewicowych korzeni (ojciec – Mirosław Ikonowicz, były korespondent PAP, obecnie w „Przeglądzie”, brat – Piotr Ikonowicz, ultralewicowy działacz). Matka dwojga dorosłych dzieci. Czytaj także: Kto, co i gdzie w Polsce jada
wSfk8DN.
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/64
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/87
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/70
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/27
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/4
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/90
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/68
  • mnt6wn0y9q.pages.dev/52
  • żarty o magdzie gessler